Torba pod pachę, kefir w dłoń
I biegiem, kurwa, na przystanek
Przez śnieg i błoto, człowieku, goń
I tak, kurwa, co ranek
Stara zawsze na mnie ryja drze
Bo czasem zaśpię po nocnej zmianie
Tu nie jest Ńju Jork, tylko PGR
Nakurwia w łeb mnie, jak za późno wstanę
Pekaes do Wałcza
Już sił mi nie starcza
Takie opowieści z twardej strony ślę
Śnieg albo błoto, skwar itd.
Nerwów i zdrowia to już jest kres
Bo mam pińć kilometry do PKS
Znowu się nie zatrzymał kutas
I do roboty znów nie dojadę
Już trzeci raz w tym miesiącu lipa
I premii znowu, kurwa, nie dostanę
Co mnie obchodzi, że nie ma miejsc
Ja chudy jestem, to się jakoś wcisnę
Następny aż za godziny dwie
Do tego czasu to ja tutaj skisnę
Skurwysyn pierdolony
Jak zwykle przepełniony
Co z tym taborem? Szkoda gadać...
Tylko na pętli da się wsiadać
Niech wyślą na tę trasę ikarusa
Albo biełaza, albo ursusa
Do pekaesu iść przez pole
Za co ta kara?
Ja pierdolę...
Słuchaj historii mej, z miasta człeniu
I nad niedolą uroń łzę
Bo w permanentnym upodleniu
Nawet pekaes gnoi mnie
The metal’s band revelatory new record crosses genres and styles, effortlessly combining seemingly incompatible subgenres. Bandcamp Album of the Day Apr 26, 2024